Trzy miesiące spędzone w kajaku, ponad pięć tysięcy kilometrów na liczniku i pełna samowystarczalność - to wyczyn na światową skalę. Aleksander Doba, pierwszy człowiek, który przepłynął Ocean Atlantycki tylko dzięki sile własnych mięśni, gościł wczoraj w bibliotece w Swarzędzu.
- W trakcie wprawy było kilka niespodzianek, ale się udało - mówił na wczorajszym spotkaniu 65-letni podróżnik, który urodził się w Swarzędzu. - Założyłem, że przepłynę mniej kilometrów, ale miejscami prądy były tak silne, że nawet pięć dób kręciłem się w miejscu.
Czytaj także: Kajakarstwo - Aleksander Doba przepłynął Atlantyk
Szlak przez Atlantyk wiódł z Dakaru w Senegalu do brazylijskiego Acarau. Jedynym towarzyszem były krążące wokół ryby drapieżne (podróżnik mówi o nich hieny) i ptaki, które wlatując nawet tysiąc kilometrów w głąb morza odpoczywały na specjalnie zbudowanym, niezatapialnym kajaku. - Nie miałem problemów z samotnością, wiedziałem, na co się decyduję - podkreślał.
W trakcie wyprawy, podróżnik nie otrzymywał żadnej pomocy z zewnątrz. Wszystko płynęło razem z nim. Jadł żywność liofilizowaną (odwodnioną), a pił odsoloną wodę morską. W jaki sposób ją przygotowywał? Za pomocą elektrycznej odsalarki, którą zasilały baterie słoneczne.
Choć A. Doba obecnie odpoczywa w Polsce, już planuje kolejną wyprawę. Tym razem "na celownik" bierze Pacyfik. Początek samotnej, kajakowej wyprawy w stronę wysp Galapagos zaplanował na styczeń.
Kolejne spotkanie z Aleksandrem Dobą zaplanowano na piątek 25 listopada. Podróżnik o godz. 13.15 odwiedzi Centrum Wykładowe Politechniki Poznańskiej przy ul. Piotrowo (sala nr 11).
Najważniejsze informacje z Poznania - zamów nasz newsletter
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?