Środa Wlkp: Mieszkańcy obawiają się inwestycji Kulczyka

Ma powstać na fermie należącej do firmy Paul-Pon. Średziacy na spotkaniu twierdzili,  że obawiają się, iż przez nową inwestycję ich domy i grunty stracą na wartości i do tego, że działalność instalacji może spowodować unoszenie się nieprzyjemnego zapachu  w okolicy.

Zobacz także: Środa Wlkp: Będzie dyskusja o biogazowni w Jarosławcu

Spółka z Jarosławica planuje wybudować biogazownię o mocy około 1,5 MW energii elektrycznej i 1,5 MW energii cieplnej. Instalacja do produkcji biogazu będzie połączona bezpośrednim rurociągiem z fermy. Popłynie nim rocznie około 40 tys. ton gnojowicy oraz 14 tys. ton obornika. Kilka tysięcy ton kiszonki i wysłodków będzie dowożone z fermy do biogazowni.

Spółka chce też zarabiać na produktach fermentacji i sprzedawać go jako nawóz dla rolników i ogrodników.
Jak zapewniają przedstawiciele inwestora, biogazownia ma poprawić komfort życia okolicznych mieszkańców, ponieważ zmniejszy się uciążliwy zapach.
– To co teraz nam śmierdzi i jest uciążliwe, biogazownia zredukuje – zapewniał Janusz Paul, współwłaściciel hodowli krów. – Także rolnik indywidualnie, tylko na mniejszą skalę, wywozi gnojowice czy obornik na pola, tak jak my. Jeżeli to przejdzie przez całą instalację, to nie będzie już miało tego zapachu – dodał.
Jednak większość z około 50. zebranych na sali osób nie przekonała podobna argumentacja.

– Nie wierzymy w to, że firma należąca do Pana Kulczyka nie będzie dowozić tu innych odpadów. Stokłosa przez wiele lat zajmował się padliną i nie został za to ukarany – przekonywała jedna z mieszkanek Topoli.

– Nie ma szans na przetwarzanie tutaj innych substratów poza tymi, które podaliśmy. Także tych poubojwych, których się państwo najbardziej obawiacie – próbował przekonywać Sławomir Piwowarski, wiceprezes Polenergii Biogaz. – Jest to niemożliwe również z tego powodu, że potrzebna jest do tego zupełnie inna instalacja – dodał.

Przedstawiciele spółki próbowali także przekonać mieszkańców Topoli, Jarosławca i Środy argumentami ekonomicznymi. Według ich wyliczeń, istnienie w tym miejscu biogazowni wzbogaci budżet samorządu o około 800 tys. złotych z samych podatków. Miałyby na tym zyskać także średzkie firmy.

– Cześć usług na pewno będziemy zlecać na zewnątrz i chcielibyśmy, aby to były lokalne spółki – zapewniał Sławomir Piwowarski.
Zebrani mieszkańcy mieli także żal do firmy Jana Kulczyka, że o spotkaniu w sprawie tej inwestycji zostali powiadomieni niemal tuż przed nim. – Już sama forma poinformowania nas o spotkaniu powoduje, że jesteśmy nieufni – twierdziła 40-letnia średzianka.

Odpowiedź, ze strony Pol-energii, że to spotkanie to ich dobra wola, ponieważ nie mają żadnego obowiązku prawnego do organizacji podobnych seminariów, tylko dodatkowo wzburzyła słuchających.

Spółka należąca do najbogatszego Polaka mogłaby zakończyć inwestycje w półtora roku, a jej koszt szacuje się na około 20 mln zł. Docelowo ma wytwarzać około 5,3 mln metrów sześciennych biogazu, z którego będzie wytwarzana energia elektryczna. Chociaż pracownicy Polenergii nie wykluczają również, że możliwe jest zamiana go w normalny gaz i tłoczenie do sieci.

Jeżeli Biogazownia Jarosławiec powstanie, to będzie jedną z trzech tego typu instalacji, które zostaną zbudowane w Środzie Wielkopolskiej i okolicy.
Podobną inwestycje przygotowuje już koncern Pfiefer & Langen, do którego należy średzka cukrownia. Ta instalacja wykorzystywałaby jako surowiec odpady poprodukcyjne a niemal całą energię elektryczną i cieplną wykorzystywałaby na własne potrzeby.

Kolejny zakład miałby powstać przy oczyszczalni ścieków. Władze Środy liczą, że tę inwestycje uda się zrealizować w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego.